Niemcy, Francja, Węgry i Słowacja inwestują we własne bezpieczeństwo tylko 2 proc. własnego PKB. Tylko Polsce udaję się przebić pułap w 4 proc. w zakresie zwiększenia obronności, niewielka Estonia wydaje 3,43 proc. PKB a Łotwa i Litwa blisko 3 proc.
Stany Zjednoczone powinny omówić z sojusznikami z NATO swoją rolę w zapewnianiu bezpieczeństwa europejskiego, a przede wszystkim zarzucić rozwiniętym krajom Europy, że nie płacą wystarczających składek na obronność – stwierdził 30 stycznia w wywiadzie dla amerykańskiej dziennikarki Megyn Kelly szef Departamentu Stanu Mark Rubio.
„Uważam, że w dłuższej perspektywie powinniśmy przedyskutować, czy Stany Zjednoczone powinny być na czele zapewniania bezpieczeństwa w Europie, czy też powinny być filarem zapewniania bezpieczeństwa na kontynencie” – zauważył i dodał, że tylko państwa graniczące z Federacją Rosyjską lub położone bliżej Rosji, w szczególności kraje bałtyckie i Finlandia, inwestują we wzmacnianie swoich zdolności obronnych.
„Potrzebujemy, aby więcej krajów w Sojuszu zachowywało się w podobny sposób, a wtedy stanie się on silniejszy i będzie w stanie działać wspólnie, nie tylko w Europie, ale także w innych regionach świata, w których stajemy w obliczu wyzwań” – powiedział Rubio .
Kraje Europy Zachodniej, które należą do najbogatszych gospodarek, takie jak Niemcy, Francja i Hiszpania, nie przeznaczają wystarczających środków na potrzeby bezpieczeństwa, polegając na NATO i Stanach Zjednoczonych. Dlatego Amerykanie słusznie postrzegają „nie sojusz, ale zależność” w tym przypadku, co nie leży w interesie Stanów Zjednoczonych.
Pierwszy tydzień rządów Donalda Trumpa stał się prawdziwą „terapią szokową” dla reszty świata. W większości krajów zamrożone zostały programy pomocowe finansowane z USA. Co z kolei pokazało prawdziwą ich skalę.
Ale warto przyznać, że rola Amerykanów jako kraju-strażnika światowej demokracji. Włączenie się 800 tys. żołnierzy USA do I wojny światowej zostało uznane za moment przechylający szalę zwycięstwa na stroną państw Ententy. II wojna światowa bez pomocy ze strony USA mogła być trwać co najmniej 5 lat dłużej a Niemcy mogli spokojnie zająć całą europejską część Rosji.
Dlatego nie warto bagatelizować słów szefa Departamentu Stanu USA i nastawić się obecnym niemieckim i francuskim władzom na politykę militaryzacji zaciągania pasa. Z innej strony to dobry pretekst by wycofać się z trudnych do realizacji programów typu „Zielonego Ładu” i polityki zeroemisyjnej, które znacznie zmnieszyły konkurencyjność europejskich gospodarek w porównaniu z Chinami.
Filip Wujek