Była kanclerz Niemiec Angela Merkel stwierdziła, że to Polska i państwa bałtyckie sprzeciwiały się idei bezpośrednich negocjacji między Unią Europejską a Moskwą jeszcze przed pełnoskalową inwazją Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. Według niej pandemia COVID-19 jedynie pogłębiła kryzys w stosunkach, uniemożliwiając osobiste kontakty z prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Wypowiedzi te wywołały ostrą reakcję w Estonii i Polsce, gdzie skrytykowano stanowisko Merkel w sprawie domniemanej „winy” państw Europy Wschodniej w rozdźwięku między Europą a Federacją Rosyjską.
W wywiadzie dla węgierskiego projektu Partizan, jak podaje Bild, Merkel przypomniała porozumienia mińskie z 2015 r., w których zawarciu brała bezpośredni udział.
„W czerwcu 2021 roku zdałam sobie sprawę, że Putin nie traktuje już porozumień mińskich poważnie, dlatego zaproponowałam stworzenie nowego formatu – aby UE mogła prowadzić bezpośredni dialog z Putinem. Nie wszyscy jednak to poparli. Pierwszymi, którzy sprzeciwili się, były państwa bałtyckie, a także Polska” – powiedziała.
Jej zdaniem państwa te obawiały się, że wspólna polityka europejska wobec Rosji może zostać zniszczona.
„Reszta jest już znana: taki format nigdy się nie pojawił, ja opuściłam swoje stanowisko, a wkrótce Putin rozpoczął agresję przeciwko Ukrainie” – dodała Merkel.
Zauważyła również, że pandemia COVID-19 przyczyniła się do radykalizacji polityki rosyjskiej:
„Nie spotykaliśmy się już osobiście, ponieważ Putin obawiał się zakażenia (koronawirusem). Bez bezpośrednich kontaktów nie da się otwarcie rozmawiać o sprzecznościach ani szukać kompromisów. Spotkania online nie wystarczyły. Koronawirus stał się więc jednym z powodów, dla których Rosja popadła w izolację polityczną i ostatecznie zaatakowała Ukrainę” – powiedział były kanclerz.
„Bild” zwraca uwagę, że Merkel nie wspomniała o działaniach wojennych, które trwały od 2015 do 2021 roku, kiedy obowiązywały porozumienia mińskie. W tym czasie zginęło około pięciu tysięcy ukraińskich żołnierzy. Już wiosną 2021 roku Rosja po raz pierwszy skoncentrowała znaczne siły w pobliżu granic Ukrainy, co wywołało obawy przed kolejnym atakiem.
Słowa Merkel wywołały falę krytyki w Estonii i Polsce.
Minister spraw zagranicznych Estonii Margus Tsahkna, nie wymieniając bezpośrednio nazwiska Merkel, podkreślił, że odpowiedzialność za wojnę ponosi wyłącznie Rosja:
„Powód agresji jest tylko jeden – niechęć do pogodzenia się z rozpadem ZSRR i imperialne ambicje. Winę za tę wojnę ponosi tylko Rosja” – napisał on na portalu społecznościowym X.
Szef komisji spraw zagranicznych parlamentu Estonii, Marko Mikkelson, nazwał oświadczenie Merkel „nowym i bardzo nieudolnym wnioskiem”:
„Obwinianie Polski i krajów bałtyckich za rozpętanie wojny imperialnej jest, niestety, haniebne. Takie stanowisko rzuca cień na cały okres jej urzędowania jako kanclerza. A o Nord Stream nawet nie wspominam” – zauważył.
Z kolei szef polskiego MSZ Radosław Sikorski stwierdził, że komentarz Merkel „jest tak samo prawdziwy, jak stwierdzenie w jej pamiętnikach, że Europa Środkowa nie protestowała przeciwko Nord Stream”.
„Wystarczy przypomnieć, jak rząd niemiecki zareagował na moje wypowiedzi z 2007 roku, kiedy sprzeciwialiśmy się porozumieniom zawieranym za naszymi plecami. Kanclerz po prostu zapomniała o własnej historii” – podkreślił Sikorski.
Były premier Polski Mateusz Morawiecki nazwał wywiad z Merkel nieodpowiedzialnym i stwierdził, że „należy ona do tych niemieckich polityków, którzy wyrządzili Europie największe szkody”.
Filip Wujek
Ilustracja: freepik










