Polski wicepremier Krzysztof Gawkowski wprost oskarżył Rosję o próbę werbunku polskich obywateli do działań terrorystyczno-dezinformacyjnych za pośrednictwem tzw. „Darknetu”. Celem ma być wywarcie wpływu na kampanię przed wyborami prezydenckimi w kraju.
W rozmowie z dziennikarze Reutersa Gawkowski oświadczył, iż Rosja szuka polskich obywateli i oferuje im od trzech do czterech (!) tysięcy Euro za rozpowszechnianie treści dezinformacyjnych w środowisku swojego zamieszkania.
Polityk dodał także, że rekrutacja odbywa się poprzez „Darknet” – część Internetu, do której można dotrzeć wyłącznie poprzez wyspecjalizowaną przeglądarkę. Takie próby zdaniem Gawskowskiego odnotowywane są od początku roku. Czyli może to być celowa operacja służb rosyjskich z określonym budżetem zasobami ludzkimi oraz harmonogramem działań.
„To są pieniądze wydawane przez rosyjskie służby GRU i FSB, które szukają tu patronów swoich treści” – powiedział Gawkowski.
Komentarze urzędnika rządowego pojawiły się po tym, jak polscy urzędnicy ogłosili w tym miesiącu, że odkryli rosyjską grupę, której zadaniem jest wywarcie wpływu na wybory prezydenckie w kraju poprzez dezinformację i podżeganie do niestabilności.
Warszawa twierdzi, że jej rola jako węzła zaopatrzeniowego dla Ukrainy (Rzeszów Jasionka) w obronie przed rosyjską inwazją uczyniła z niej cel dla szpiegów pracujących dla Rosji i jej sojuszniczej Białorusi, a także dla sabotażu. Mińsk i Moskwa oczywiście takie oskarżenia odrzucają.
W 2019 roku do Polski przyjechało prawie 1,5 mln obywateli Rosji (to jest liczba przekroczeń polskiej granicy). W 2020 roku było to tylko 344 tys., a w kolejnych latach: 2021 – 169 tys., 2022 – 137 tys., 2023 – 117 tys., styczeń-wrzesień 2024 – 112 tys. Choć są to trendy spadkowe ale nawet wstępny szacunek mówi, że w Polsce obecnie może mieszkać ponad 0,5 mln Rosjan. Zwykła teoria prawdopodobieństwa mówi, że jedna na kilka tysięcy osób jest podatna na obce wpływy. Tym bardziej, że w Polsce bez problemu można korzystać z rosyjskiej sieci Telegram, która często jest instrumentem w rękach rosyjskich służb specjalnych. Rosjanie mieszkający w Europie nadal pozostają w orbicie kulturalnej i politycznej swojej ojczyzny a plusy bytu materialnego traktują często jak przysłowiowy „iphone” – bez zmiany wartości życiowych i podejścia do zycia w warunkach prawdziwych demokracji.
Na wpływy rosyjskie podatne są nie tylko obywatele rosyjscy, mieszkający w Polsce i innych w krajach Europy. Zmuszani do działań przeciwprawnych mogą być także Białorusini, krewni których pozostali w Białorusi, a nawet obywatele Ukrainy, patrzący na „prośby” rosyjskich kuratorów wyłącznie jako na możliwość szybkiego zarobienia sporej kwoty pieniężnej. Wszystkie podobne działania mogą być potraktowane przez polskie organy ścigania jako „przestępstwo o charakterze terrorystycznym zagrożonym karą pozbawienia wolności, której górna granica wynosi co najmniej 5 lat, popełnionym w celu wywołania paniki wielu osób lub zmuszenia organu administracji publicznej, innego organu państwowego lub samorządu terytorialnego Rzeczypospolitej lub innego państwa albo organu organizacji międzynarodowej do podjęcia lub zaniechania określonych czynności albo w celu wywołania poważnych zakłóceń w ustroju lub gospodarce Rzeczypospolitej Polskiej, innego państwa lub organizacji międzynarodowej, a także bezprawna groźba popełnienia takiego czynu”.
Filip Wujek