W Ukrainie urzędnikom i personelowi wojskowemu zakazano korzystania z komunikatora Telegram na urządzeniach służbowych. Popularny komunikator został uznany za zagrożenie w związku z możliwymi przeciekami informacji do rosyjskich służb specjalnych.
Przełomowa decyzja na temat możliwości wykorzystania Telegramu w Ukrainie w celach służbowych została podjęta 19 września przez Narodowe Centrum Koordynacji Cyberbezpieczeństwa oraz Radę Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony.
Na razie zakaz korzystania z tej sieci nie obejmuje osoby fizyczne, korzystające z rosyjskiej sieci społecznościowej w celach prywatnych. Razem z tym Telegram wciąż pozostaje najpopularniejszym messengerem nie tylko w Rosji i w Ukrainie ale także w Azerbejdżanie, Białorusi, Armenii, Etiopii, Jordanie, Kazachstanie, Kambodży, Kirgostanie i Mołdowie. Migracja uchodźców wojennych z Ukrainy do krajów europejskich spowodowała, że Telegram nagle stał się popularny także w Polsce, Francji a nawet we Włoszech. Ukraińcy cenią tę sieć za wygodne algorytmy wymiany informacją i przymykają oko na potencjalne zagrożenia które niesie infiltracja tej sieci przez służby rosyjskie.
Eurovector nie raz pisał o zagrożeniach, które niesie Telegram dla jego użytkowników. Głośne zatrzymanie właściciela sieci Pawła Durowa co prawda doprowadziło do wyłączenia usługi „People nearby”, która pozwalała obserwować przemieszczenia użytkownika. Ale inne zagrożenia pozostały te same.
Spróbujmy wyznaczyć możliwe ryzyka ze względu na odrębne grupy użytkowników.
Sektor militarny. Ukraińscy żołnierze nagminnie korzystają z Telegramu wymieniając się informacją z innymi jednostkami odnośnie pozycji wrogi i swoich przemiesczeń, piszą bliskim na temat możliwych terminów przyjazdu i miejscach spotkań. Udostępniona w taki sposób informacja może spowodować załamanie się planów obrony i ofensywy. A sami żołnierze mogą być szybciej namierzone przez wroga.
Sektor publiczny. Informacja służbowa, którą wymieniają się urzędnicy państwowi grozi wyciekami na temat miejsc spotkań, planów wsparcia wojska oraz funduszy wydawanych na wspieranie sektora obronnego.
Sektor pomocy międzynarodowej. Lokalni pracownicy Czerwonego Krzyża, ONZ i innych organizacji międzynarodowych działających w Ukrainie nagminnie wymieniają się informacją o miejscach rozdysponowania pomocy humanitarnej, miejscach, gdzie urządzane są szeltery dla uchodźców oraz listy uciekinierów ze stref objętych działaniami wojennymi. Możliwość dostępu do takiej informacji może ułatwić wrogowi namierzanie podobnych miejsc i ostrzeliwanie ich przy użyciu rakiet i „Szachedów”.
To tylko wierzchołek góry lodowej zagrożeń, który odkryliśmy czytelnikom. Na razie nie wygląda na to, że ukraińscy użytkownicy szybko przełączą się na inne komunikatory, takie jak WhatsUpp, czy Signal.
Co ważne korzystanie z Telegramu zostało również ograniczone w obiektach infrastruktury krytycznej ze względu na zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.
To że Telegram jest narzędziem w rękach rosyjskich służb potwierdził m.in. szef Głównego Ukraińskiego Wywiadu Kyryło Budanow oświadczył, że rosyjskie służby specjalne mają dostęp do korespondencji użytkowników, nawet jeśli wiadomości zostaną usunięte, a także do ich danych osobowych.
„Zawsze byłem i jestem zwolennikiem wolności słowa, ale kwestia Telegramu nie jest kwestią wolności słowa, to kwestia bezpieczeństwa narodowego” – podkreślił Budanow.
Otóż Służba Bezpieczeństwa Ukrainy i Sztab Generalny stwierdziły, że Rosjanie aktywnie wykorzystują Telegram do cyberataków, rozprzestrzeniania szkodliwego oprogramowania, ustalania geolokalizacji użytkowników i korygowania uderzeń rakietowych.
Aby zminimalizować te zagrożenia, postanowiono zakazać „instalowania i używania Telegramu na urządzeniach służbowych pracowników władz państwowych, personelu wojskowego, pracowników sektora bezpieczeństwa i obronności, a także przedsiębiorstw – operatorów infrastruktury krytycznej”.
Marek Sztejer
Źródło: Strona Facebook Narodowego Centrum Koordynacji Cyberbezpieczeństwa Ukrainy