W nocy z 9 na 10 września w Europie Wschodniej doszło do bezprecedensowego wydarzenia w najnowszej historii cywilizacji europejskiej. Federacja Rosyjska, która od czterech lat kontynuuje inwazję zbrojną na Ukrainę z użyciem rakiet i dronów bojowych, wystrzeliła je także w kierunku suwerennego terytorium Polski.
Według danych opublikowanych przez premiera Donalda Tuska, co najmniej 19 takich dronów przekroczyło granicę Polski wschodniej i wleciało w głąb lądu. Niektóre z nich oddaliły się od granicy o ponad 200 km.
Nie było to pierwsze naruszenie przestrzeni powietrznej państwa członkowskiego NATO przez Rosję Federacja, ale tym razem wyglądało to na największą i najbardziej groźną dla
bezpieczeństwa narodowego kraju sytuację. W celu wyeliminowania zagrożenia wykorzystano samoloty wojskowe, w tym myśliwce F-16, F-35 i SAAB-340. Cztery lotniska zostały tymczasowo zamknięte co spowodowało znaczne straty materialnie i opóźnienia w dotarciu pasażerów do swoich punktów docelowych. Według danych z ukraińskich radarów drony przedostały się do przestrzeni powietrznej Polski przez terytoria północno-zachodniej Ukrainy i Białorusi.
To był pierwszy przypadek od początku wojny na Ukrainie, gdy w kraju członkowskim NATO użyto broni przeciwko rosyjskim celom w natowskiej przestrzeni powietrznej.
Rosja, w swoim stylu nazwała oskarżenia o naruszenie przestrzeni powietrznej jako „bezpodstawne” i „nie oparte na dowodach”. Rosyjskie Ministerstwo Obrony poinformowało, że podczas zmasowanego ataku na Ukrainę „nie planowano” atakować obiektów na terytorium Polski. To już nie pierwszy raz, kiedy Federacja Rosyjska stosuje taką taktykę „wiarygodnego zaprzeczenia”, mimo że po nocnym ataku na na terenie Polski odnaleziono elementy rosyjskich dronów typu Gerbera. To jest potwierdzone poprzez liczne zebrane materiały zdjęciowe i wideo. Na chwilę obecną zebrane dowody wskazują, że przestrzeń powietrzna Polski została naruszona przez rosyjskie drony-zmyłki, które nie przewoziły materiałów wybuchowych, ale i tak mogą spowodować pewne zniszczenia celom przy bezpośrednim uderzeniu.
Silne eksplozje, do których mogło dojść w wyniku detonacji jednostki bojowej rosyjskiego „Geran” (irańskiej wersji Shaheda-136) nie odnotowano, jednak jeden bezzałogowy statek powietrzny mógł spaść na budynek mieszkalny, niszcząc dach i samochód.
Biorąc pod uwagę, że według najnowszych danych, Rosja złamała przepisy dotyczące bezpieczeństwa powietrznego na terytorium Polski choć nie doszło do ofiar wśród ludności cywilnej i udało się uniknąć lokalnych zniszczeń. Natomiast wielu obserwatorów politycznych, analityków i polityków uważa, że ten incydent nie należy traktować jako „atak” jakiegokolwiek rodzaju oraz powód do zastosowania 5. artykułu Traktatu NATO. Inni uważają że było to rażące naruszenie prawa międzynarodowego i faktyczny atak na suwerenne państwo. Po tym incydencie uruchomiono artykuł 4. Traktatu NATO i rozpoczęto serię konsultacji między krajami członkowskimi w celu przyjęcia wspólnych decyzji dotyczących bezpieczeństwa i reakcji związku z tymi wydarzeniami.
Opinie na temat, jak reagować na te bezprecedensowe przypadki różnią się zarówno na tle obaw o możliwą eskalację, jak i niechęci wciągania w konflikt, jak również w kontekście poszukiwania takiej „odpowiedzi”, która zapobiegłaby podobnym agresywnym działaniom Federacji Rosyjskiej przeciwko państwom członkowskim NATO w przyszłości.
Choć bezzałogowe statki powietrzne typu „Gerbera” nie okazały się znaczącym zagrożeniem dla ludności Polski i większość z nich spadła daleko od gęsto zaludnionych obszarów to teza, że owy incydent był normalnym zjawiskiem z powodu błędnej oceny operatorów dronów, nie wytrzymuje żadnej krytyki.
Historia konfliktów międzynarodowych z udziałem Rosji wielokrotnie pokazała, że podobne prowokacje ze strony Rosji prawie nigdy nie były przypadkowe. Wielu ekspertów uważa, że w 2018 roku doszło do incydentu, kiedy schwytano Ukraińców przez rosyjskich marynarzy na Morzu Czarnym co tak naprawdę miało na celu sprawdzenie mechanizmów reakcji ukraińskiego przywództwa wojskowo-politycznego wobec niektórych agresywnych działań Federacji Rosyjskiej.
4 lata po tej prowokacji i po 8 latach wojny hybrydowej we wszystkich jej możliwych przejawach, Rosja rozpoczęła pełnoskalową inwazję na Ukrainę. W przypadku niedawnego ataku dronów-zmyłek na Polskę – kraj uczestniczący w Sojuszu Północnoatlantyckim w porozumieniu tym też można dostrzec znaną taktykę prowokacji Federacji Rosyjskiej, która jest najczęściej widoczna nie tyle w celu zastraszania, co identyfikacji mocnych i słabych stron mechanizmów reagowania operacyjnego sił zbrojnych kraju, w stosunku do którego jest są prowadzone prowokacje, w tym przypadku – Sił Zbrojnych RP, a także całego systemu zbiorowego bezpieczeństwa NATO.
Z reguły logika takich działań Federacji Rosyjskiej polega na tzw. „rozpoznaniu bojowym” i ma na celu sprawdzenie reakcji ofiary oraz obliczenie planów na realizację podobnych scenariuszy w przyszłości.
W związku z tym, dzięki efektywności i determinacji prawdopodobieństwo powtórki takiej sytuacji będzie zależało od polskich i natowskich władz, a także powtórki podobnych incydentów w przyszłości, ich skali i stopnia zagrożenia.
Możliwe, że w obliczu braku ostrej reakcji z boku NATO Rosja zinterpretuje pewne niezdecydowanie Sojuszu jako słabość i carte blanche na dalsze rozprzestrzenianie się agresji, a prawdopodobnie nawet wykorzystanie w przyszłości dronów bojowych i rakiet, przynajmniej w konkretnym celu skrytykowania nieskuteczności systemu bezpieczeństwa zbiorowego.
Następnie podobną prowokację w formie naruszenia przestrzeni powietrznej suwerennego państwa dokonano w odniesieniu do innego członka NATO – Rumunii, demonstrując fakt, że podobne działania Moskwy nabierają znamion systematyczności. Wraz z testowaniem „czerwonych linii” NATO to jest kolejny bardzo prawdopodobny motyw działań prowokacyjnych w celu tworzenia „przyczółków skrajności politycznych w Europie” – takie
groźne działania Rosji często wywołują pewien dyskurs na temat zbliżania się z Moskwą, szczególnie wśród partii skrajnie prawicowych i skrajnie lewicowych, co jest niezwykle korzystne dla obecnych władz rosyjskich.
Tak czy inaczej, niedawna prowokacja Federacji Rosyjskiej stała się katalizatorem pewnych zmian w postrzeganiu przez przywódców wojskowych i politycznych Polski rzeczywistych zagrożeń zewnętrznych, a także przez wspólnotę państw członkowskich NATO.
Według najnowszych danych, podczas ataku Federacji Rosyjskiej na Polskę zestrzelono 4 z 19 bezzałogowych statków powietrznych, które naruszyły przestrzeń powietrzną kraju. Wykorzystanie broni z użyciem lotnictwa i innych mechanizmów reagowania było w pełni adekwatne do istniejących zagrożeń, ponieważ w Polsce po raz pierwszy od dłuższego czasu doszło do ataku na taką skalę.
Jednakże koszt takiej odpowiedzi był niewspółmierny do niewielkiej ceny, jaką za nią zapłaciła Rosja podczas ataku na Polskę. Dalszy rozwój wydarzeń będzie zależał nie tylko od reakcji Polsce i NATO na ten incydent, ale także od przygotowania się na nowe wyzwania i groźby rzucające światło na ostatni atak Federacji Rosyjskiej na tak dużą skalę.
Przynajmniej teraz oświadczenia o ambicjach Rosji do podjęcia agresywnych działań nie tylko w odniesieniu do Ukrainy i Europy nie wyglądają już tak naiwnie jak kiedyś, nawet jeśli te działania do pewnego czasu będą odbywać się wyłącznie w formie hybrydowej.
W obliczu obecnych zagrożeń ze strony Federacji Rosyjskiej ważne jest uwzględnienie doświadczeń kraju sąsiedniego, czyli Ukrainy. Polska to kraj, który od wielu lat cierpi z powodu agresji Kremla. Ukraina w tym czasie wojny zestrzeliwuje średnio 80-90 proc. dronów, które ją atakują, mimo że prawie każdego dnia musi odpierać ataki setek, a nie kilkudziesięciu bezzałogowych statków powietrznych. Chociaż nie jest to idealny wynik, ale można go osiągnąć znacznie tańszymi metodami, niż z użyciem pocisków o wysokiej precyzji i bardzo drogich. Siły Zbrojne Ukrainy nie nauczyły się tego od razu oczywiście. Musieli stworzyć niemal od podstaw obronę przeciwdronową i przeciwrakietową z mobilnymi grupami ogniowymi i specjalistycznym sprzęt do wykrywania i niszczenia małych, nisko latających celów na ogromnym obszarze. Ukraina nadal stale udoskonala metody i poszukuje nowych technologicznych rozwiązań.
Kreuje rozwiązania w zakresie przeciwdziałania rosyjskim atakom dronów i rakiet. Jej doświadczenie znajduje odzwierciedlenie w atakach wroga, mogących być punktem wyjścia do aktualizacji i ciągłego udoskonalania systemu. Wspólne zagrożenia i wyzwania tworzą konieczność wspólnej reakcji i zbiorowego przygotowania się na prawdopodobne przyszłe ataki Federacji Rosyjskiej. Teraz zależy również od skuteczności ukraińskiej obrony powietrznej prawdopodobieństwo pojawienia się znacznej liczby rosyjskich bezzałogowych statków powietrznych i rakiet na terytorium Polski i innych krajów graniczących z Ukrainą.
W związku z tym wyższa zdolność ukraińskiej armii do przeciwstawienia się tego typu atakom ze strony Federacji Rosyjskiej i tym bardziej zdolność Ukrainy do przeprowadzenia ataku wyprzedzającego będzie tym większa, im większe są jej możliwości.
Polska powinna zapobiec kolejnemu prawdopodobnemu atakowi ze strony Federacji Rosyjskiej lub przynajmniej obniżyć cenę jego wyeliminowania.
W ten sposób nawiązano współpracę wojskowo-przemysłową między Polską i Ukrainy, wspólne ćwiczenia wojskowe w ramach wspólnego wysiłku obejmującego kraje NATO, a także w formacie relacji między Polską a Ukrainą, wzmacniając finansowanie obronności Polski i dostarczanie Ukrainie większej ilości broni z Zachodu. W taki sposób sojusznicy bezpośrednio wpływają na bezpieczeństwo Polski i całego wschodniej
flanki NATO.
Ponadto wzajemne udostępnianie skutecznych środków zapobiegania wspólnym zagrożeniom ze strony Federacji Rosyjskiej może stać się jedną z głównych form zabezpieczenia przed przyszłymi atakami nie tylko ze strony Rosji, ale także ze strony innych państw autorytarnych, które stosują agresywną politykę zagraniczną wobec sąsiadów lub strategicznych rywali, kolejny przejaw agresji i wrogości.
Źródła:
https://www.bbc.com/ukrainian/articles/c5yq4p0lg5zo.amp
https://www.bbc.com/ukrainian/articles/cvgj8d8welgo , fot. rmf
Filip Wujek