Wygląda na to, że Zachód nie rozumie do końca co ma zrobić z kwestią ukraińską. Potwierdziła to ostatnia wizyta prezydenta Zełeńskiego do Wielkiej Brytanii. Po długich debatach okazało się że Brytyjczycy nie są gotowi udzielić pozwolenia na użycie swojej broni przez wojsko ukraińskie na terenie rosyjskim. Ale Zełeńskiemu tak naprawdę chodziło o zmniejszenie zdolności manewrowej wojska rosyjskiego i uniemożliwienie ataków rakietowych przez samoloty lotnictwa strategicznego na infrastrukturę cywilną w tym energetyczną. To samo dzieje się w kwestii przekonywania pacyfistycznie nastawionego społeczeństwa europejskiego do wzmożenia wysiłków zbrojeniowych.
Francja bawi się w organizację czterogodzinnej ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu, Bruksela myśli o zielonym ładzie natomiast Nikt nie próbuje wyjaśnić mieszkańcom Europy, dlaczego jest ważne by nie tylko pomagać Ukrainie ale także wzmacniać własne zdolności obronne.
Od tego na ile Europejczycy przygotują się do możliwej wojny z Rosją i krajami z nią współpracującymi – zależy bezpieczeństwo i możliwość „życia as usual”.
Poleganie ciągłe na Stanach Zjednoczonych pokazuje że cały system bezpieczeństwa na Zachodzie jest nieprzystosowany do dzisiejszych, coraz trudniejszych realiów.
W Europie utworzył się typ „człowieka bezpiecznego”, dla którego obowiązek obrony ojczyzny i powszechnej mobilizacji jest czymś dalekim i niemożliwym z czasów II wojny światowej. Jakieś „mrzonki” o poborze wojskowym, o którym nie zapominają mówić generałowie, bez sił szybkiego reagowania i wojsk obrony terytorialnej (potencjalnej partyzantki) wojsko rosyjskie może swobodnie i szybko zdążyć przejąć rządy w takich niewielkich krajach jak Estonia czy Łotwa i ogłosić wyniki nieistniejącego referendum. Nowy rząd, nowy prezydent, sprawa załatwiona!
Lecz takiego czarnego scenariuszu jeszcze można uniknąć. Wojsko ukraińskie daje swoim zachodnim partnerom niedoceniony prezent czyli CZAS. Czas na załatanie wszystkich dziór w dziedzinie obronności. Ale tego czasu może nie wystarczyć. Rosyjskie ataki nieubłaganie doprowadzają do zajęcia kolejnych ukraińskich obszarów. Czasami jest to 100 metrów dziennie czasami nawet kilka kilometrów. Patrząc na to z perspektywy Paryża czy Hiszpanii można czuć się stosunkowo bezpiecznie. Ale z punktu widzenia Warszawy i Bukaresztu już nie.
Czy Zachód jest w kryzysie? Czy przywódcy europejscy nie ocenią realnie rzeczywistość i nie chcą już w tej chwili przyjąć stanowczą strategię odparcia agresji rosyjskiej?
Używanie słowa „wojna” budzi na Zachodzie strach i obłęd. A wojna nadchodzi nieubłaganie. Rosja odbudowuje siły lądowe, morskie i td. Jeżeli uda się osiągnąć rozejm w wojnie Rosji przeciwko Ukrainie, Moskwa szybko odbuduje swoje zdolności bojowe i zaprawiona w bojach może sięgnąć dalej i głębiej.
Filip Wujek