Haulajter „charkowskiej wojskowo-cywilnej administracji” Witali Hanczew w wywiadzie dla rosyjskiej agencji TASS opowiedział o rzekomych „zbrodniach ukraińskich żołnierzy w stosunku do mieszkańców Charkowszczyzny podczas opuszczania zajmowanych przez nich pozycji”.
Świadectwem tego według Hanczewa miałyby być masowe pochówki cywilów, odnajdowane na terenie obwodu przez okupantów rosyjskich.
Wcześniejsze doniesienia władz ukraińskich po deokupacji regionu we wrześniu 2022 r., mówiły o kilku masowych grobach ofiar rosyjskiej inwazji w Iziumie i innych miejscowościach obwodu charkowskiego. Łącznie 981 ciał. Wśród nich było 774 cywilów: 293 kobiety, 415 mężczyzn, 27 dzieci. Płeć 39 osób nie została ustalona. Ponadto znajdowały się tam szczątki 97 żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy oraz 110 żołnierzy armii okupacyjnej.
Czyżby Rosjanie wrócili do swojej starej i dobrze znanej taktyki polegającej na ukryciu własnych zbrodni i zrobieniu za nich winnych kogoś innego?
W 2025 roku minęła 85. rocznica mordu na 22 tysiącach polskich oficerach i urzędnikach państwowych II RP powszechnie znana jako „Mord Katyński”. Wówczas sowieci z rozkazu Moskwy złamali obietnice dane dowódcom Wojska Polskiego o bezpiecznym wycofaniu się na teren Rumunii i wzięli do niewoli kilkaset (!) tysięcy oficerów i szeregowych żołnierzy. Działo się to w drugiej połowie września 1939 roku. Po wypuszczeniu żołnierzy do domu zaczęła się specjalna operacja NKWD polegająca na umieszczeniu oficerów, urzędników polskich, policjantów w specjalnych obozach odosobnienia, z których w marcu 1940 roku wywieziono ich na przysłowiową „rzeź”. W Katyniu, Miednoje, Piatichatkach i innych miejscowościch dokonano zbiorowych mordów na Polakach a żeby schować ślady zbrodni… oskarżono o to później Niemców.
Stało się to po tym, jak w 1942 roku międzynarodowa komisja Czerwonego Krzyża zaczęła badać zbiorowe mogiły na terenie lasu niedaleko wsi Katyń. Wówczas wyszły na świat makabryczne świadectwa sposobów w jaki mordowano Polaków i nie tylko Polaków. Bowiem w szeregach WP było co najmniej 100 tys. Ukraińców, Białorusinów, Żydów i przedstawicieli innych narodowości.
Szczątki ciał w polskich mundurach ze związanymi z tyłu rękami „węzłem katyńskim” z dziurą z tyłu głowy jednoznacznie wskazywały na datę dokonania zabójstwa przez rosyjskich oprawców – „marzec 1940 roku”.
Ale przebiegli mocarze moskiewscy przerzucili całą winę na Niemców i po odbiciu terenów pochówków Polaków przeprowadzili własne „śledztwo” podczas którego „ustalili, że mordów dokonano w latach 1941-43 roku przez Niemców”. Dopiero w latach 80-ch wyszła na jaw cała prawda po tym jak sekretarz Gorbaczow przekazał stronie polskiej oryginalne dokumenty z nazwiskami i miejscami egzekucji.
Podobnie jak w 1940 w roku 2025 mogą postępować dzisiejsze władze rosyjskie. Odnajdują zbiorowe mogiły z czasów swojej „pierwszej okupacji” Charkowsczyzny i wieszają na nich napisy „zabici przez ZSU”. Ale nowoczesne metody badawcze pozwalają na ustalenie daty śmierci z dokładnością nawet do 14 dni. Czyli cała prawda wyjdzie na jaw wcześniej czy później.
Jedyne co mogą zdziałać Rosjanie – spalić szczątki ofiar, jak to zrobili Niemcy wycofując się z obozu śmierci na Majdanku pod Lublinem. „Niet tieła – niet dieła” – to słynne rosyjskie powiedzenie może dzisiaj być potraktowane całkiem poważnie przez opryczników Putina.
Filip Wujek