15 sierpnia Szef Kancelarii Sekretarza Generalnego Sojuszu Północnoatlantyckiego Stian Jenssen złożył dość skandaliczne oświadczenie, w którym dopuścił możliwość przyjęcia Ukrainy do NATO w zamian za „rezygnację” z części terytoriów, które obecnie są okupowane przez Rosję.
„Myślę, że rozwiązaniem dla Ukrainy mogłaby być rezygnacja z części terytorium i uzyskanie członkostwa w NATO – powiedział Jenssen, szef kancelarii Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Dodał również, że dyskusje dotyczące przyszłego statusu Ukrainy w kontekście NATO po wojnie są już w toku, a w nich brzmią różne opcje, w tym propozycje dotyczące rezygnacji Kijowa z części terytorium.
„Nie mówię, że tak powinno być. Ale to może być ewentualne rozwiązanie” – dodał Jenssen.
Taka propozycja wywołała burzę krytyki na Ukrainie.
Na przykład rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Ołeh Nikołenko podkreślił, że rozmowy wstąpienie Ukrainy do NATO w zamian za rezygnację z części ukraińskiego terytorium są „absolutnie nie do przyjęcia”.
„Zawsze wychodziliśmy z założenia, że Sojusz, tak samo jak Ukraina, nie handluje terytoriami.” Świadomy lub nieświadomy udział urzędników NATO w kształtowaniu narracji o możliwości rezygnacji Ukrainy z własnych terytoriów działa na korzyść Rosji. Wręcz przeciwnie, w interesie bezpieczeństwa euroatlantyckiego leży omówienie sposobów przyspieszenia zwycięstwa Ukrainy i uzyskania przez nią pełnego członkostwa w NATO” – podsumował Podolak.
Nieco później na propozycję przedstawiciela NATO ironiczną reakcję wykazał prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
„Wymienić terytoria? Jesteśmy gotowi wymienić Biełgorod na członkostwo Ukrainy w NATO!” – oświadczył podczas rozmowy z dziennikarzami.
Zachodnie wydawnictwo Politico doniosło, że dyplomaci NATO byli zszokowani oświadczeniem swojego kolegi Stiana Jenssena. Wysoko postawiony dyplomata z Zachodniej Europy powiedział dziennikarzom, że sojusznicy nigdy nie omawiali takiego „kompromisu”.
„Oczywiście, to poważny błąd, dziwny dla tak doświadczonego profesjonalisty… On nie ma na to prawa, a wyrażenie tego na pewno nie pomoże Ukrainie” – powiedział inny wysoko postawiony dyplomata z Europy Środkowej.
W rezultacie Sekretarzowi Generalnemu NATO, Jensowi Stoltenbergowi, konieczne było oficjalne zdementowanie słów swojego podwładnego.
„Ukraińcy i tylko Ukraińcy mogą zdecydować, kiedy nastaną warunki do negocjacji i tylko oni mogą zdecydować przy stole negocjacyjnym, co jest dopuszczalnym rozwiązaniem” – podkreślił Stoltenberg.
Mimo oficjalnych zdementowań ze strony przedstawicieli Zachodu, istnieje całkiem realna możliwość, że podobne rozmowy dotyczące „kompromisowego zakończenia” wojny między Rosją a Ukrainą mają pewne podstawy.
Rozległa wojna w centrum Europy to katastrofa dla cywilizowanego świata. Należy podejmować wszelkie wysiłki, aby jak najszybciej ją zakończyć. Jednak czy słuszne jest ustępstwo wobec agresora? W 2014 roku Rosjanie odebrali Krym Ukrainie. Kraje Zachodu namawiały Kijów do powstrzymania swoich sił z użycia w krwawej walce o półwysep. A później, Kreml, widząc, że można łatwo zmieniać granice państw, wzniecił ogień wojny na Donbasie. Kilka lat później Moskwa rozpoczęła pełnoskalową inwazję na terytorium Ukrainy. I przez cały ten czas głosy na Zachodzie przekonywały, że trzeba „pozostawić drogi odwrotu dla Putina”. Wynik widzimy teraz: miliony uchodźców, dziesiątki tysięcy niewinnych ofiar, zniszczona infrastruktura cywilna, codzienne ostrzały rakietowe i globalny kryzys żywnościowy. Jeśli teraz Zachód skłoni Ukrainę do kolejnych ustępstw wobec agresora, to za kilka lat świat może zobaczyć jeszcze większy konflikt zbrojny, jeszcze większe zniszczenia i ofiary. Wygrany czas przez Kreml zostanie wykorzystany do odbudowy i przygotowania nowych sił. I kto powiedział, że ofiarą będzie znowu Ukraina, a nie na przykład kraje bałtyckie czy Polska?
Filip Wujek