Pierwsza kadencja prezydenta-elekta Donalda Trumpa była w miarę przewidywalna i z niewielkimi wyjątkami odpowiadała zasadom demokracji i zachowania równowagi światowego ładu. Nowe zapowiedzi odnośnie Grenlandii i Kanału Panamskiego budzą co najmniej obawy. O co w tym wszystkim chodzi?
Wygląda na to, że Donald Trump ma własne wizje na rozwój Grenlandii. Nawet rozumiejąc że jest ona podległa Danii. Eksperci z różnych krajów gubią się w analizach czy to jest zwykłe rzucanie haseł? Czy może być to próba zachwiania równowagi w obszarze Oceanu Atlantyckiego?
Otóż czym jest Grenlandia – to autonomiczne terytorium zależne Danii położone na wyspie o tej samej nazwie. Grenlandia geograficznie leży w Ameryce Północnej, a historycznie i politycznie w Europie.
Obszar wyspy to 2,2 mln km² (ogromna), pokryta w większości lodem. Z ludnością 56 tys. osób. Większość z nich to Inuici – pochodzenia eskimo-aleuckiego, a dalej – azjatyckiego. W 1979 roku duński parlament przyznał Grenlandii autonomię. W 1982 roku odbyło się referendum, w którym mieszkańcy opowiedzieli za wystąpieniem z Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej. Grenlandia w przeciwieństwie do Danii nie jest członkiem Unii Europejskiej. I to prawdopodobnie wpłynęło na Trumpa, żeby ten zlodowaciały kraj spróbować przejąć bez większego konfliktu z Europą.
I Trump nie poddaje się o czym świadczy to, że on kolejny wraca do tematu grenladzkiego. Zdaniem prezydenta-elekta ta wyspa jest ważna z punktu widzenia „bezpieczeństwa narodowego”. Faktycznie podczas II wojny światowej w istocie była ona bardzo ważna — mogły tam na przykład lądować samoloty produkowane USA, by trafić do Wielkiej Brytanii. Bez takiego międzylądowania bardzo trudno byłoby im dotrzeć szybko na miejsce.
W czasie zimnej wojny z ZSTS stacjonowało tam 10 tysięcy amerykańskich żołnierzy, bombowce dalekiego zasięgu, zdolne przenosić broń jądrową. Czy Donald Trump chciałby powrócić do zimnowojennych tradycji i zrobić z Grenlandii znów swoją strategiczną bazę? Całkiem możliwe.
Do tego na Grenlandii kontynuowana jest dziś misja wczesnego ostrzegania przed rakietami balistycznymi.
Około 200 czynnych pracowników Sił Powietrznych i Sił Kosmicznych USA jest obecnie w Grenlandii, by monitorować orbitujące satelity pod kątem oznak ewentualnego ataku. A także co ważne – Amerykanie prawdopodobnie chcą śledzić rosyjską obecność w terenie arktycznym. A także chińska.
Inne ważne czynniki to zmiany klimatyczne (nowe szlaki handlowe) i surowce w Grenlandii. Topnienie się lodu może umożliwić wiercenia w poszukiwaniu ropy naftowej i wydobycie minerałów, takich jak miedź, lit, nikiel i kobalt.
Obecnie Dania nie jest zbyt chętna na sprzedaż Grenlandii USA. Ale Donald Trump odsłonił karty i otwarcie uderzył w Danię – czy jest to wstęp do negocjacji?
Podsumowując – z jednej strony mamy groźbę niepodległemu państwu (Rosja zrobiła tak samo). Z innej strony – pierwsza kadencja Trumpa w kontekście międzynarodowym była bardzo przewidywalna.
Jak postrzegać rosyjską agresję w Ukrainie w kontekście „planów Trumpa” na Grenlandię a ostatnio także na Kanał Panamski? Bardzo ostrożnie. Każde przejęcie terenów niepodległych państw drogą siłową jest łamaniem prawa międzynarodowego. Rosja otworzyła „puszkę Pandory” atakując cywilizowany europejski kraj w 2014 roku, będąc członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Na pewno demokratyczni światowi przywódcy będą krytykowali wszystkie posunięcia prezydenta-elekta w tym kierunku. Świat wchodzi w niebezpieczny okres „gry bez żadnych reguł”. A jednym ze scenariuszy takiej gry może być zagłada poprzez wojnę jądrową i unicestwienie ludzkości.
Marek Sztejer