Idea utworzenia grupy kontaktowej do spraw Ukrainy drąży umysły decydentów nie tylko w Niemczech ale także w Polsce. Wygląda na to że kraj nad Wisłą powraca do czołówki, której zdanie będzie liczyło się w kwestii formatu zakończenia gorącej fazy wojny.
Kandydat chrześcijańskich demokratów na kanclerza Friedrich Merz wezwał obecnego szefa rządu Scholza do szybkiego zaangażowania się w taki europejski format.
„Propozycja grupy kontaktowej powinna zostać podjęta już teraz” – oświadczył chadek po spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem w Warszawie.
Dzień wcześniej czyli w poniedziałek 9 grudnia Merz odwiedził Kijów po czym poinformował prezydenta Francji Emmanuela Macrona o wynikach tej wizyty. Polski premier też ma pozytywne nastawienie do takiej propozycji.
W Kijowie Niemiec zaproponował utworzenie europejskiej grupy kontaktowej w celu koordynacji wsparcia dla Ukrainy w obliczu zbliżającej się zmiany władzy w USA. Czyli z jednej strony to może wyglądać jako próba utworzenie pewnej koalicji proukraińskiej i antyamerykańskiej w Europie Środka. Takie ruchy mogą wydawać się naturalne przez nieprzewidywalność przyszłej prezydentury Donalda Trumpa i jego słów o „zakończeniu wojny w Ukrainie w ciągu 24 godzin”.
Czołowi politycy ukraińscy Wołodymyr Zełenski i premier Denys Szmyhal z aprobatą odnieśli się do opcji powołania europejskiej grupy kontaktowej składającej się z przedstawicieli Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii i Polski.
„Te cztery kraje powinny wspólnie z Ukrainą przygotować się na wszelkie możliwe scenariusze, których możemy się spodziewać w przyszłym roku po zmianie rządu w Waszyngtonie” – podkreślił Merz po powrocie z Kijowa.
Pozytywnym sygnałem dla Ukrainy w walce o krzesło kanclerza jest to że Merz niejednorazowo zarzucał Scholzowi zbytnie zwlekanie we wspieraniu Ukrainy, krajem ze znacznie mniejszymi zasobali i ludnością niż Rosja.
Liczne media potraktowały takie posunięcia Merza jako przedwiośnie wysłania do Ukrainy żołnierzy z krajów Unii Europejskiej. Takie opinie wyrażały wcześniej między innymi Francja i Wielka Brytania.
Czy będzie to oznaczało wycofanie się Ukrainy z pomysłu dołączenia do Sojuszu Północnoatlantyckiego? Na pewno nie. Członkostwo w NATO jest jedyną drogą odstraszania Rosji przed kolejnymi atakami jak z użyciem broni konwencjonalnej tak i zagrożeń hybrydowych. Na razie nic nie wskazuje na to, że ten cel zostanie zepchany przez Ukrainę i Polskę na margines.
Filip Wujek | Foto: president.gov.ua