Według oświadczenia rumuńskiego Ministerstwa Obrony, decyzja ta jest częścią zaktualizowanej oceny globalnej pozycji sił zbrojnych USA” i konsekwencją nowych priorytetów administracji Donalda Trumpa.
Rzeczywiście Europa zmierza się z częściową redukcją obecności amerykańskich jednostek, które zapewniały gotowość operacyjną i odstraszanie Rosji w regionie. Szczególnie istotne jest to, że redukcja ta dotknie nie tylko Rumunię, ale także Bułgarię, Słowację i Węgry – państwa tworzące „wewnętrzny pas” wschodniej flanki NATO.
Utrata „efektu natychmiastowej reakcji”?
Rozmieszczenie wojsk amerykańskich w Europie Środkowo-Wschodniej po 2014 roku miało na celu stworzenie mechanizmu szybkiego reagowania w przypadku zagrożenia ze strony Rosji. Obecność USA odgrywała nie tylko rolę militarną, ale także polityczną – symbolicznie gwarantowały, że atak na sojuszników będzie atakiem na sam Waszyngton.
Redukcja kontyngentu ogranicza możliwości szybkiego przerzutu wojsk i obniża poziom bezpieczeństwa w regionie. Pozostawienie około tysiąca amerykańskich żołnierzy w Rumunii jest raczej gestem utrzymania symbolicznej obecności niż realną gwarancją strategiczną.
Ponowna ocena priorytetów: Azja zamiast Europy
Przyczyn tej decyzji należy upatrywać w globalnej zmianie strategicznej Stanów Zjednoczonych. Administracja Trumpa, a obecnie i kolejne dokumenty strategiczne Pentagonu, ukierunkowują politykę militarną na powstrzymywanie Chin w regionie Indo-Pacyfiku. Oznacza to redystrybucję zasobów, w tym ludzkich i technicznych.
Jednak dla Europy Środkowo-Wschodniej taki krok oznacza rosnącą niepewność: czy Waszyngton pozostanie prawdziwym gwarantem bezpieczeństwa, jeśli jego fizyczna obecność na wschodniej flance zostanie ograniczona?
Europejska autonomia obronna: wyzwanie i szansa
W tych warunkach UE zyskuje kolejny argument za rozwojem własnych zdolności obronnych. Rumunia, Polska, państwa bałtyckie – wszystkie stają się bardziej narażone bez silnego amerykańskiego „parasola”. NATO, choć wzmacnia swoje wspólne inicjatywy, nie będzie w stanie w pełni zrekompensować wycofania się USA.
Dla Europy mogłoby to być katalizatorem do stworzenia skutecznych europejskich sił szybkiego reagowania i wzmocnienia budżetu obronnego UE. Proces ten wymaga jednak woli politycznej, której jak dotąd brakuje.
Ograniczenie amerykańskiej obecności nie jest odrzuceniem sojuszu, ale jasnym sygnałem: każdy kraj wschodniej flanki NATO musi przygotować się na większą autonomiczność w sferze bezpieczeństwa.
Dla Rumunii, Polski, Węgier, Bułgarii i Słowacji nadszedł moment prawdy. Albo wzmocnią własną obronę i współpracę regionalną, albo zaryzykują znalezienie się w „szarej strefie” między NATO a strefą wpływów Rosji.
Filip Wujek
Źródło ilustracji: army.mil








