„Ukraina nie tylko zagraża dostawom gazu do Węgier i Słowacji z powodu swoich decyzji, nakładając sankcje na rosyjski Łukoil oraz blokując rurociąg Przyjaźń. Węgry współpracują z Rosją w celu znalezienia prawnego rozwiązania problemu, a także zabiegają o konsultacje z UE, oskarżając Ukrainę o złamanie Umowy o stowarzyszeniu z UE” – informuje węgierski portal Hungary Today.
Owe wyrazy niezadowolenia płyną z biezpecznych krajów europejskich w czasie kiedy Rosjanie nieustannie atakują wschód Ukrainy, zabijają cywili, gwałcą kobiety, codziennie niszczą ukraińską infrastrukturę i życie zwykłych mieszkańców – zaznaczali eksperci portalu Eurovector kilka dni wcześniej.
Ale tragiczna sytuacja Ukrainy wygląda całkiem inaczej z punktu widzenia Budapesztu. Władze Węgier widocznie zapomnieli o rosyjskim terrorze w Budapeszcie pod koniec II wojnie światowej. Dwa lata temu w stolicy Węgier nawet miał powstać monument poświęcony pamięci kobiet, ofiar zbrodni dokonywanych przez radzieckich żołnierzy przy „wyzwalaniu” Węgier. Szacuje się, że żołnierze Armii Czerwonej mogli zgwałcić do 800 tys. węgierskich kobiet. Był ogłoszony przetarg ale prawdopodobnie ze względu na ocieplenie stosunków rosyjsko-węgierskich ta inicjatywa została odłożona do kufra. Oczywiście można mówić że wówczas państwo węgierskie było częścią „Osi zła”. Ale czy chce Orban i jego rząd nadal być postrzegany jako „zło które walczy przeciwko dobru”?
Co prawda Słowacja znalazła wyjście z tej niby trudnej sytuacji z tranzytem. Posiadając dwukierunkowe (gazowe) połączenie z sąsiednimi krajami dzięki inwestycjom zrealizowanym na czas, alternatywne źródła i LNG (skroplony gaz ziemny) może ona zapewnić bezproblemowe zaopatrzenie dla siebie oraz dla sąsiadujących Węgier. Ale będzie to trochę droższe w dostawie i trudniejsze w transporcie.
Ukraina dla której Rosja nie jest żadnym partnerem gospodarczym ale bezwzględnym wrogiem, który łamie wszystkie zasady wojny, prawo międzynarodowe i prawa człowieka nie może nadal pozostać bierna wobec „normalności” sytuacji przepływu krwawego rosyjskiego gazu i ropy przez jej terytorium. Bowiem pieniądze, które Moskwa zdobywa w taki sposób idą na finansowanie wojny z Ukrainą i dalsze zbrodnie wojenne.
Całkiem prawdopodobne, że Ukraina całkowicie wstrzyma eksport rosyjskich surowców do Europy od początku przyszłego roku. Choć utrzymanie tego tradycyjnego tranzytu miało duże znaczenie dla konsumentów w Słowacji i na Węgrzech. Na razie tranzyt gazu z Ukrainy do Słowacji przez Veľký Kapušany (Nagykapos) odbywa się obecnie zgodnie z zamówieniami, ale wolumen tych zamówień jest znacznie niższy niż w okresie przed kryzysem na Ukrainie.
Węgrzy są bardzo uzależnieni od rosyjskiego gazu i nie dokładają dostatecznych wysiłków by od tego uzależnienia się uwolnić. Obecnie ten kraj kupuje 4,5 miliarda metrów sześciennych rosyjskiego gazu rocznie. Przez Ukrainę napływa około miliarda m3 rosyjskiego gazu, a 3,5 miliarda metrów sześciennych Węgry pobierają przez TurkStream (Bułgaria i Serbia).
Konkluzja jest następująca: przy niewielkim zaangażowaniu Węgrzy będą w stanie poradzić sobie z brakiem gazu dostarczanego z Rosji. Ale zaprzestanie stosunków z krajem okupantów, morderców i gwałcicieli jest dla Ukrainy sprawą honoru. I Ukraina dalej będzie dążyć, by Moskwa miała coraz mniej zasobów do prowadzenia wojny przeciwku Kijowowi i hybrydowej wojny przeciwko innym krajom europejskim.
Marek Sztejer