Krasnoludki jakie są, każdy widzi.
Tak zapisał na marginesie przepisywanej uczonej księgi pewien średniowieczny mnich.
Krasnoludki jakie są, każdy widzi…
Wyobraźmy sobie zimną, ponurą celę, oświetloną jedynie kagankiem.
Okienko, przecinające grube mury niesie mało światła, ale jakże pobudza wyobraźnię!
Nocą można obejrzeć gwiazdy, księżyc…
A w dzień?
Może trochę łąki, może choć drzewo…
Może dobiegnie szum liści, śpiew ptaków?
Krasnoludki, jakie są?
W zimnym świecie, w prześwicie okna zobaczyć je można, jeżeli tylko wytężyć wyobraźnię.
Zmarznięte dłonie ledwo trzymają gęsie pióro.
Oj, żeby tylko inkaust się nie rozlał…!
Świat za murami.
Jaki jest?
Złowrogi, ubogi, czyniący z człowieka niewolnika za grosze.
Upodlenie.
Bo upodlony człowiek jest jak rab.
Do kupienia za miskę strawy, za obiecaną rentę po śmierci syna – męża – ojca – na froncie, w imię…
No właśnie. W imię czego?
Jest wiek XXI. Rok 2023. Polska.
Mnożą się trolle i trolliki.
I wieści tak kretyńskie, że chyba tylko idiota uwierzy.
Że co?
Że kpię?
No to posłuchajmy: jak targowiska i bazary długie i szerokie poszła wieść, iż ta obrzydliwa Unia wydała ciche zarządzenie, że należy do mąki, kaszy itp. dodawać zmielone robale i świerszcze. Że następnie będzie wycofywane mięso, a do jadłospisu nakaże się włączać co? Ależ robale i świerszcze!
Jaki stąd wniosek?
Po pierwsze – my się nie damy!
My robali jadać nie będziemy. A tym bardziej świerszczy!
Kto nam da, za friko, jadło swojskie?
No kto?
No kto jest – poza Unią, ważny jak maggi w kompocie?
Jeszcze tylko pokonają Ukrainę, i przyjdą z dobrem wszelakim.
Cofnijmy czas – warto wyciągnąć z lamusów filmoteki przesławny film o Czapajewie.
Jak to śpiewano?
Urrra, Urrra, Urrra!
Czapajew gieroj!
Za rodinu, za Stalinu, na boj, na boj na boj!
W filmie jest taka wiekopomna scena: stoi oto Czapajew, ludzie mówią mu o głodzie, a ten – bohater wszech czasów, daje gestem godnym Zeusa przykład – sięga po surowego kartofla i za przeproszeniem wpieprza go równo!
No więc co lepsze?
Te paskudne robale i świerszcze (na żywo jedzone skaczą w gębie). A tfu, ta Unia. Zagłada i obczyzna.
Nie ma to jak swojski kartofel na surowo. Można zostać natychmiast Czapajewem.
A jak jeszcze bracia Moskale przyjdą, wyzwolą i poleją swojskiego trunku, to, jak mawiają za Uralem – będziem pili, aż oślepniem.
Podobno też możliwa jest loteria – w co setnym surowym kartoflu będzie rubel. Jak zeżresz sto surowych kartofli, toś, przy odrobinie szczęścia, bogaty.
Co za sto rubli?
Wystarczy na sikanie w przyzwoitej knajpie.
A co za radocha!
Człowiek poczuje się jak panisko!
Wróćmy do krasnoludków i mnicha.
Za kominem świerszcz gra, lada chwila gąsieniczki przepoczwarzą się w motyle, od refektarza pachnie obiadem, czas osuszyć pióro i kufelek piwka…
Piękna, stara Europa.
A krasnoludki?
Każdy widzi takie, na jakie zasługuje.
A jak widzi trolle w czapeczkach z czerwoną gwiazdą?
To do psychiatry. Jak najszybciej.
Bo jak uwierzysz trollom…
Agata