Taką zasadą kieruje się Jewgienij Prigożin, fundator i sponsor wagnerowców, wznawiając starą wojenkę z Siergiejem Szojgu i generałami.
Bliski Putinowi biznesmen uznał chyba, że klęski wojska na Ukrainie można wykorzystać do kolejnego politycznego awansu na Kremlu. Tym bardziej, że dla Putina może być wygodnym narzędziem do zdyscyplinowania armii.
Drugi października. Dzień wcześniej ministerstwo obrony potwierdziło wycofanie się z Łymanu. Powszechnie znany Igor Girkin vel Striełkow, dawniej dowódca „rebeliantów” w Donbasie, dziś użyteczne narzędzie FSB do krytykowania GRU i armii, zamieścił zdjęcie generała Walerija Gierasimowa, szefa Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych FR – i obrzucił go wyzwiskami. Zrugał również dowódcę Centralnego Okręgu Wojskowego, generała pułkownika Aleksandra Łapina, a nawet ministra obrony Siergieja Szojgu, którego Girkin wielokrotnie wyśmiewał jako „marszałka ze sklejki”.
Ramzan Kadyrow, przywódca Czeczenii, jeszcze bardziej otwarcie skrytykował wojskowych. 1 października zarzucił Łapinowi, że nie zapewnił odpowiedniej komunikacji i zaopatrzenia.
Jego krytyka znalazła bezpośrednie echo w wypowiedzi Jewgienija Prigożina, petersburskiego biznesmena, który znany jest z bliskich związków z Kremlem. „Ekspresyjna wypowiedź Kadyrowa, oczywiście, w ogóle nie jest w moim stylu. Ale mogę powiedzieć….. Wysłać tych wszystkich drani boso, z karabinami maszynowymi, na front” – tak zacytowała swego właściciela na oficjalnym profilu w mediach spółka Konkord. To główny aktyw Prigożina w jego imperium biznesowym, firma znana od lat z cateringu, m.in. dla szkół i jednostek wojskowych w całej Rosji. Stąd zresztą wziął się już wiele lat temu przydomek Prigożina: kucharz Putina. Biznesmen chyba uznał ostatnio, że czas ostatecznie się go pozbyć. Dlatego wreszcie przyznał otwarcie, że to on budował i finansuje Grupę Wagnera. To najemnicy, od 2014 roku działający w wielu miejscach na świecie w celu realizacji polityczno-militarnych celów Kremla i zarazem biznesowych celów Prigożina.
Wojna Prigożina
Personalne ataki biznesmena na dowódców wojskowych nie dziwią. Widzi, że armia nie radzi sobie na froncie, więc jest okazja… No właśnie. Po pierwsze, odegrać się na Szojgu i Gierasimowie, z którymi od paru lat Prigożinowi nie po drodze. Po drugie, wykazać się jako jeden z głównych (i skutecznych) graczy na wojnie – stąd choćby werbunek tysięcy skazańców do Grupy Wagnera i chwalenie się rzekomymi sukcesami militarnymi najemników. Po trzecie, Putin już w niemal oczywisty sposób chce odpowiedzialność za porażki w wojnie z Ukrainą zrzucić na wojsko, a takie wypowiedzi Prigożina (i Kadyrowa) mu pomagają, bo osobiście mu nie wypada po prostu.