Dziennikarz Eurovectora odwiedził Kijów w Święto Konstytucji przypadające na 28 czerwca. Wszędzie widać było setki ukraińskich flag, spacerującą młodzież i policjantów pilnujących porządku. „Dzisiaj Kijów jest najlepiej strzeżonym miastem na świecie” – zażartowała znajoma, mieszkająca tutaj na codzień. I to jest prawda. Takiej ilości nowoczesnych środków obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej nie ma nawet Waszyngton. Oczywiście że to za sprawą ciągłych alarmów lotnicznych, które mają tutaj miejsce. Rosja nie odpuszcza i ciągle próbuje znaleźć słabe miejsce by uderzyć w czułe punkty ukraińskiej stolicy. Na szczęście jej to się nie udaje.
Nie można mówić że w Kijowie nie widać śladów wojny. Są to potłuczone tu i ówdzie szyby w miejscowych wieżowcach. Po kilka godzin dziennie w stolicy może brakować prądu. W samym centrum Kreszczatyka widnieją tysiące małych proporców symbolizujących bohaterską śmierć Ukraińców, Polaków, Amerykanów oraz przedstawicieli innych narodowości, którzy zginęli broniąc Ukrainy przed rosyjskimi okupantami. O północy miasto cichnie bo zaczyna się godzina komendancka. I czeka aż do 5 nad ranem. Wówczas do pracy pędzą setki tysięcy klerków, sprzedawców, kierowców, żołnierzy i tych wszystkich, dzięki komu to miasto może ciągle funkcjonować.
Kijów to duże i nowoczesne europejskie miasto. Ale ceny w tutejszych sklepach i hotelach mogą mile zdziwić polskiego turystę. Przejazd metrem kosztuje tutaj 80 groszy (8 hrywien), pobyt w średniej klasy hotelu – 160 złotych. Zjeść obfity obiad w restauracji „Puzata Chata” można za 25 złotych. Wypić dobrą kawę na Chreszczatyku można za 3(!) złote (możecie pozazdrościć drodzy warszawiacy, którzy kupujecie kawę co najmnie trzy razy drożej). Wejściówki do muzeów kosztują 10 złotych, kościół Św. Aleksandra położony rzut beretem od Kreszczatyka zaprasza o 18:00 na Mszę świętą. Na każdym kroku widać cudzoziemców – dyplomatów, pracowników misji humanitarnych czy duchowieństwo.
Dojechać obecnie do Kijowa najlepiej pociągiem. Można to zrobić komfortowym Intercity z Przemyśla lub tradycyjnym wagonem „Con Letti” z Warszawy. Dla podróżujących samochodem radzimy trasę przez Lwów-Równe-Żytomierz, lub Lwów-Tarnopol-Chmielnicki-Winnicę. Po drodze nie będzie problemu z wymianą złotówek lub Euro na hrywny. Na lokalnych stacjach paliw można zapłacić polską lub inną europejską kartą płatniczą. A sprzedawcy chętnie porozmawiają z wami łamaną polszczyzną.
Filip Wujek dla EV