Wbrew pozorom trudno znaleźć na mapie współczesnej Europy państwo bardziej konserwatywne pod względem ustrojowym. Co więcej, nierealne jest znalezienie formalnie demokratycznego państwa (republiki), w którym władca sprawował władzę przez prawie 30 lat bez przerwy i był wybierany na stanowisko głowy państwa 6 razy z rzędu. A już na pewno we współczesnym systemie stosunków międzynarodowych nie sposób znaleźć państwa bardziej lojalnego wobec totalitarno-terrorystycznej Rosji. I to wszystko o współczesnej Białorusi.
Jak to się stało, że historia niepodległego państwa poradzieckiego zwanego Republiką Białoruś faktycznie stała się historią stopniowego, dobrowolnego wyrzekania się tej niepodległości? Czy powodem tego jest tajemnicza białoruska dusza? Brak historycznych doświadczeń niezależnego rozwoju państwowego narodu białoruskiego? Pewne obiektywne okoliczności współczesnego procesu państwotwórczego czy wpływ destrukcyjnej zasady subiektywnej na podatny grunt psychologii zbiorowej? Odpowiedzi na cały ten zespół pytań, przynajmniej w przybliżeniu, może dać kompleksowe badanie cech życia społeczno-politycznego i humanitarnego Białorusinów. Jednak zagłębianie się w głąb rozwoju społeczno-kulturowego, a zwłaszcza w głąb zbiorowej psychologii wielkich mas (etnos) jest sprawą dla historyków i psychologów społecznych. Naszym zadaniem jest analiza ogólnych i szczegółowych trendów rozwoju politycznego na Białorusi oraz nakreślenie prognoz tego, czego można się spodziewać w najbliższej przyszłości tej raczej nieformalnej społeczności politycznej i jej najwyższego kierownictwa..
Współczesna (poradziecka) historia Białorusi zasadniczo dzieli się tylko na dwa okresy – przed Łukaszenką i z Łukaszenką. W 1994 roku, po wygranych wyborach prezydenckich, Oleksandr Hryhorowycz przerwał „na wzroście” małe doświadczenie historii republiki parlamentarnej w historii Białorusi i rozpoczął proces ustanawiania personalnej autorytarnej dyktatury, którą buduje do dziś. Taka forma ustroju państwowego umożliwiła ukształtowanie relatywnie dobrze prosperującego, hybrydowego modelu gospodarczego w stylu sowieckim, z całkowitą rządową kontrolą nad życiem publicznym, gwarantowaną przez funkcjonowanie rozbudowanego systemu represyjnego i karnego. Po dojściu Łukaszenki do władzy Białoruś oficjalnie powróciła do wersji flagi państwowej z czasów Białoruskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej, a wszelkie symbole demokratyczne (przede wszystkim biało-czerwono-biała flaga) zostały surowo zakazane jako symboł opozycji. Sama postać dyktatora jest bardzo kontrowersyjna i obrosła licznymi pół-legendami, co jest bardzo typowe dla tego typu ustrojów. Nieprzypadkowo określenie Łukaszenki jako „ostatniego dyktatora Europy” już dawno stało się popularne. Dlaczego ostatni i czy to ostatni? A jak praktyczne odpowiedzi na te pytania wpłyną na dalsze losy Białorusi po upadku dyktatury Łukaszenki?, — główne niepewności dotyczące teraźniejszości i najbliższej przyszłości tego kraju i nie tylko.
Znacząca aktywnośc publiczna Łukaszenki, nieustanne podróże do regionów generalnie niezbyt dużego państwa oraz systematyczna obecność w środkach masowego przekazu, mająca podtrzymywać ukształtowany przez lata wizerunek „silnego biznesmena”, kompetentnego niemal we wszystkim (od młota kowalskiego po nanotechnologię). ), jego dość częste kontakty z prasą naznaczone są prawdziwymi „werbalnymi perłami”, z których wiele urosło już do rangi anegdot. Jednocześnie autorytaryzm władzy gwarantuje „ojcu” całkowitą bezkarność w wypowiedziach i działaniach. Na przykład w jednym z wywiadów Łukaszenka chwalił „osiągnięcia” Hitlera i uważa, że można je zastosować na Białorusi. W warunkach wojny rosyjsko-ukraińskiej żongluje terminami z kremlowskiego arsenału narracji o faszystach na Ukrainie i zagrożeniu III wojną światową, w którą coraz bardziej chaotycznie próbuje wciągnąć Białoruś. Po prostu nie precyzuje, co dokładnie robi Moskwa. Bzdury, oczywiście, ale powiedziane z wrodzonym prostolinijnym i przekonującym wdziękiem, który dziwnie fascynuje większość Białorusinów lub urzeka ich siłą represyjnego systemu i stabilnością domowego konformizmu przez trzy dekady z rzędu.
Nic dziwnego, że taki prymitywny białoruski sowietyzm kołchozowy, dziwnie łączący elementy socjalizmu i nacjonalizmu w jeden system, za największe zagrożenie upatruje właśnie wykształconą na Zachodzie, postępową, liberalnie myślącą młodzież i ludzi wysoko wykształconych z doświadczeniem, a postulaty wolności rynku to idee zabójcze dla ustroju i społeczeństwa otwartego. Znamienny jest fakt, że jeden z tamtejszych opozycjonistów został kiedyś skazany na pięć miesięcy więzienia za znalezione w jego mieszkaniu nagranie grupy Pink Floyd „The Wall”, w którym reżim dostrzegł ślad represyjnych i ideologicznych ograniczeń. To są „mury”, które reżim Łukaszenki buduje przed sprzeciwiającymi się obywatelami, bezceremonialnie ingerując w przestrzeń życia osobistego.
Wyniki kilku kolejnych wyborów prezydenckich na Białorusi zanotowały ponad 80% poparcie dla dyktatora. Jednak dla wszystkich jest jasne, że takie liczby są wyraźnie zawyżone. Wybory w sierpniu 2020 roku wyraźnie to pokazały. Nic więc dziwnego, że Łukaszenka chronicznie postrzega wpływy demokratycznego Zachodu jako główne zagrożenie dla swojej władzy. Jednocześnie doskonale rozumie, że sam Zachód jest źródłem nowoczesnych technologii, pożyczek i grantów, a także polityczną i bezpieczeństwa przeciwwagą dla rosnących wpływów Rosji na Białoruś, swoistą opcją zapasową, mechanizmem nacisku rosyjskim przywódcom metody negocjowania tam pewnych dywidend. Z przedstawicielami Zachodu (przeważnie nie publicznie, gdyż od 2011 roku nie ma kontaktów na najwyższym szczeblu między Białorusią a UE) można targować się o pewne preferencje w zamian za pewien poziom lojalności z elementami sytuacyjnej wzajemnej korzystna współpraca. Chociaż z czasem stawało się to coraz trudniejsze. Jak mówią: „Chcę jednego, a masz inne”. W odpowiednim momencie Mińsk potrafi też znaleźć mechanizmy szantażowania zachodnich sąsiadów. Przypomnijmy w tym miejscu sztucznie stworzony „kryzys migracyjny” na granicy z Polską w październiku-listopadzie 2021 r..
Łukaszenka, mimo pozornej prostoty, jest mistrzem intryg i wszelkiego rodzaju chwytów politycznych. To dzięki niemu Białoruś, po zawarciu w drugiej połowie lat 90-ch umów o utworzeniu z Rosją jednego państwa, a właściwie – procesie absorpcji ze względu na wyraźnie asymetryczny poziom zdolności obu krajów, umiejętnie manewrowała przez długi czas i zasadniczo unikał nadmiernej zależności od Kremla. Łukaszence udało się przeplatać długie okresy eskalacji konfrontacji z Zachodem i względnej „odwilży”. Dotyczy to przede wszystkim relacji z UE, ponieważ z USA zawsze pozostawały one napięte i konfrontacyjne. Takie okresy liberalizacji stosunków obserwowano w szczególności w latach 2008-2010 i 2014-2015. To ostatnie wiąże się z wejściem Mińska na arenę dyplomatyczną jako pośrednika w procesie zawierania porozumień mińskich. To właśnie w stolicy Białorusi odbyło się kilka rund negocjacji grupy kontaktowej. Jak na ironię, zgodnie ze scenariuszem zaplanowanej przez Kreml operacji specjalnej, to właśnie z terytorium Białorusi 24 lutego 2022 roku na Ukrainę przemieściły się dziesiątki tysięcy rosyjskich żołnierzy i wyleciały setki rakiet.
Na Ukrainie przez długi czas zazdrościli dobrych dróg, relatywnie wysokiego poziomu opieki medycznej i jakości wyrobów przemysłowych, niskiego bezrobocia i dobrych płac, a co za tym idzie stabilności społeczno-gospodarczej Białorusi. Trzeba jednak stwierdzić, że głównym sponsorem takiego pozornego „postsowieckiego raju” w totalitarnym piekle i pojawienia się względnego dobrobytu społeczeństwa białoruskiego jest Rosja. W czasach sowieckich Białoruś była jedną z najbardziej rozwiniętych przemysłowo republik. Nazywano go „montownią” Związku Radzieckiego. Pod względem PKB per capita, produkcji wyrobów przemysłowych i rolniczych znacznie przekraczał średni poziom kraju. Jednocześnie brak własnych surowców naturalnych, przede wszystkim energetycznych, spowodował uzależnienie kraju od importowanych, głównie rosyjskich, surowców.
Moskwa zawsze umiejętnie wykorzystywała okresowe zaostrzanie się stosunków Mińska z europejskimi partnerami, które niejako „postawiły reżim miński na swoim miejscu”. Często to czynnik rosyjski inspirował takie zaostrzenie. Przecież kiedy w 2006 roku UE wprowadziła kolejną rundę sankcji wobec reżimu Łukaszenki i zakazała wjazdu na swoje terytorium 31 wysokim rangą białoruskim urzędnikom, Rosja szybko potępiła takie posunięcie i nazwała działania UE „prawdziwym brakiem szacunku dla decyzji narodu białoruskiego”. ”.
Białoruska opozycja zawsze uważała, że Łukaszenka ze swoją mini-dyktaturą, w porównaniu z Putinem, jest pewnym poligonem badawczym, pozwalającym sprawdzić, jak daleko można się posunąć autorytarnymi metodami zarządzania pod względem konsekwencji dla cierpliwości ludzi i Struktury zachodnie. Ponadto reżim Łukaszenki na Białorusi jest swego rodzaju fortecą, która chroni Rosję przed nadmiernym rozprzestrzenianiem się zachodnich trendów liberalnych i swobód. Utrzymanie względnej skuteczności zarządzania tym reżymem przy widocznym zachowaniu pewnego (przyzwoitego jak na kraj poradziecki) standardu życia, opłacanego przez rosyjskich podatników i preferencyjnych rabatów na nośniki energii, ma za zadanie pokazać sukces alternatywny (antyzachodni) sposób rozwoju społeczeństwa w dość krótkim czasie, przede wszystkim dla rosyjskiego plebsu.
Szantaż jako środek do osiągnięcia przynajmniej doraźnych celów jest obecny także w stosunkach białorusko-rosyjskich, które zawsze nie były bezchmurne. Łukaszenka wielokrotnie włączał mechanizm flirtowania z Zachodem w przypadku dążenia Moskwy do rewizji cen nośników energii, warunków handlu innymi towarami lub wzmocnienia zależności Mińska w ramach państwa związkowego, które de facto nie został w pełni ukształtowany właśnie z powodu osobistego sprzeciwu Łukaszenki. Białorusini są na ogół świadomi zagrożeń związanych z całkowitym wchłonięciem ich kraju przez Rosję. Po prostu nie ma innego wyjścia, gdy udział Rosji w bilansie handlowym Białorusi wynosi 48%, a towary z Białorusi na rynku rosyjskim 6%. Po konflikcie rosyjsko-gruzińskim w 2008 roku Białoruś nie uznała niepodległości Abchazji i Osetii Północnej, aw 2014 roku Mińsk dyplomatycznie „odskoczył od tematu” bezpośredniego uznania aneksji Krymu przez Rosję. Kierownictwo Białorusi dążyło do ograniczenia militarno-politycznych „apetytów” Kremla. Tym samym pod koniec 2015 roku Łukaszence udało się odmówić Putinowi wcześniejszego porozumienia w sprawie utworzenia rosyjskiej wojskowej bazy lotniczej na terytorium Białorusi. Ostatecznie de iure taka baza nigdy nie powstała. Pomimo formalnego istnienia państwa związkowego kierownictwu Białorusi udało się zapewnić, że służba wojskowa odbywa się wyłącznie w granicach kraju.
Rok 2020 był znaczącym i przełomowym momentem w historii stosunków rosyjsko-białoruskich. Moskwa w pełni wykorzystała słabość reżimu Łukaszenki podczas kolejnej kampanii wyborczej na urząd prezydenta Białorusi. Po pierwsze, w styczniu Rosja zawiesiła sprzedaż ropy na Białoruś po obniżonej cenie. W lipcu wybuchła afera w związku z ujawnieniem przez białoruskie służby specjalne próby dostarczenia na terytorium republiki 200 bojowników Grupy Wagnera w celu zdestabilizowania sytuacji w przededniu wyborów przeprowadzonych 9 sierpnia. W związku z tą sprawą aresztowano 33 rosyjskich żołnierzy. Jednak masowe protesty społeczne na Białorusi po opublikowaniu wyników wyborów, które fałszywie wskazywały na uderzającą przewagę Łukaszenki nad główną kandydatką opozycji Cichanouską, zmusiły reżim miński do zwrócenia się o pomoc do Kremla. Łukaszenka nagle wspomniał o potrzebie negocjacji z rosyjskim kierownictwem w sprawie refinansowania długu państwowego Białorusi na kwotę 1 mld dolarów, a po wizycie w Soczi w celu złożenia hołdu Putinowi w połowie września sytuacja na Białorusi zaczęła się poprawiać. „ustabilizować.” W końcu Łukaszenka został uznany za prezydenta tylko przez Rosję i szereg innych państw satelickich, w większości antyzachodnich państw Trzeciego Świata, co zasadniczo uczyniło go banitą na arenie międzynarodowej i nie pozostawiało realnego pola manewru..
Rok 2022 stał się rokiem kluczowym w historii stosunków rosyjsko-białoruskich, co generalnie biorąc pod uwagę wzrost rewanżyzmu na Kremlu, było nieuniknione. X przyszedł czas na samego Łukaszenkę. Początek wojny z Ukrainą określił Białoruś jako bezpośredniego wspólnika Rosji w wojnie. Rozpoczęcie tzw. wspólnych rosyjsko-białoruskich ćwiczeń wojskowych kilkutysięcznego kontyngentu wojsk operacyjnych, których pierwszy etap odbył się w kwietniu 2021 roku i trwa do dziś, otworzyło jeden z kluczowych kierunków ofensywy przeciwko Ukrainie, a mianowicie: kierunek na Kijów. Tym samym cały obwód granicy ukraińsko-białoruskiej stał się faktycznie potencjalną linią frontu, która po wycofaniu wojsk rosyjskich z obwodu kijowskiego w kwietniu 2022 roku stała się stałym potencjalnym zagrożeniem i wymusiła wycofanie części wojsk ukraińskich z kierunki bezpośrednich działań wojennych.
Stało się oczywiste, jaki wpływ ma ręka Kremla na podejmowanie decyzji u steru państwa białoruskiego. Lotniska wojskowe Białorusi są w pełni do dyspozycji rosyjskiego lotnictwa wojskowego. To samo dotyczy tras transportu lądowego. Jako członek państwa związkowego Białoruś koordynuje z Rosją pełen zakres spraw suwerennego życia państwowego — od polityki zagranicznej po podatki i transport. Tym bardziej, że Białoruś jest członkiem prorosyjskiej organizacji CSTO (Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym), w ramach której Łukaszenka aktywnie agituje innych uczestników do wsparcia walki z „zagrożeniem NATO” na Ukrainie.
Decydującym czynnikiem polityki zagranicznej Białorusi jest bezterminowy pobyt wojsk rosyjskich na jej terytorium. W historii Rosji to zupełnie normalne, że przyjeżdża się z wizytą i zapomina się wyjechać. Ponadto imperialna koncepcja „zjednoczonego narodu” jest uważana za oczywistą dla postrzegania Białorusinów przez Rosjan. Nie dziwi więc niedawny zalew informacji o tajnym planie Kremla, mającym na celu całkowitą eliminację białoruskiej państwowości do 2030 roku. Biorąc pod uwagę obecne trendy, może to nastąpić znacznie wcześniej. Oczywiście, jeśli Łukaszenka nadal będzie rządził w Mińsku.
Reżim białoruski, w warunkach narastającej agresji militarnej reżimu Putina, w coraz większym stopniu pełni „brutalne” funkcje dyplomatyczno-zaopatrzeniowe. W szczególności w marcu odbyło się kilka znaczących wizyt zagranicznych Łukaszenki, z których główna była w Chinach. Treść negocjacji dotyczyła przede wszystkim rozwoju handlu. Jednocześnie negocjacje wyraźnie dotykały kwestii wojny na Ukrainie i roli Białorusi. Warto zauważyć, że wkrótce potem w Moskwie odbyły się rosyjsko-chińskie negocjacje na najwyższym szczeblu. Również kolejna wizyta Łukaszenki w Iranie miała na celu przede wszystkim interesy handlowe. W kontekście obu tych wizyt dojrzało główne zadanie Mińska — stać się pośrednikiem w dostawach chińskich towarów przemysłowych używanych, w tym do produkcji broni, oraz irańskiej broni do Rosji. Nie wyklucza się budowy nowych fabryk do produkcji broni na Białorusi z udziałem chińskiego kapitału, np. systemów salwy ognia. Izolowany na arenie międzynarodowej od około trzech lat, nielegalnemu de iure reżimowi Łukaszenki w zasadzie nie zależy, ma on jedynie zewnętrzną nadzieję na poparcie Moskwy. Zamiast tego takie wizyty podnoszą jego poczucie własnej wartości i dodają nadziei na czołowe miejsce Białorusi w systemie nowo utworzonej antyzachodniej koalicji z udziałem Chin, Rosji, Iranu, Korei Północnej i innych. Wizyta w Chinach była dla reżimu Łukaszenki swoistym sprawdzianem możliwości uzyskania poparcia i ewentualnie gwarancji bezpieczeństwa w przypadku przegranej Rosji w wojnie lub dalszego znacznego pogorszenia jej sytuacji gospodarczej i międzynarodowej. Objętej sankcjami Rosji Białoruś jest potrzebna jako jeden z mechanizmów cienistych dostaw broni i towarów podwójnego zastosowania z innych krajów w celu obejścia międzynarodowych sankcji. Przecież Białoruś, w tym przy wsparciu Ukrainy, nadal nie jest uznawana za kraj agresora, a zatem obecnie nie podlega większości sankcji nałożonych na Rosję.
Ważnym wydarzeniem w procesie ostatecznej „konsolidacji” Białorusi przez Rosję była zapowiedź Putina o rozmieszczeniu na jej terytorium taktycznych głowic nuklearnych. Taka decyzja jednoznacznie wskazuje na dążenie Moskwy do zbliżenia swojego arsenału nuklearnego do granic z Zachodem. Jednak nie to jest najważniejsze. Warto przecież przypomnieć, że w Rosji wciąż istnieje Obwód Kaliningradzki, wciśnięty między Polskę, Litwę i Morze Bałtyckie, gdzie część odpowiedniej broni można umieścić bez zbytniego rozgłosu i jak najbardziej w centrum Europy , otoczony przez państwa NATO. Ponadto od kwietnia Rosja otrzymała dodatkową ogromną wspólną granicę z NATO dzięki uzyskaniu członkostwa w Sojuszu przez Finlandię, na której również możliwe jest umieszczanie elementów broni jądrowej. Rozmieszczenie broni nuklearnej na Białorusi stało się częścią subtelnej międzynarodowej gry politycznej Kremla. Przede wszystkim Putin stara się, na wszelki wypadek, formalnie odwrócić od siebie oskarżenia o możliwość użycia broni nuklearnej, ponieważ może to nastąpić z terytorium innego państwa, a nie z Rosji. Ponadto cios odwetowy zostanie zadany nie ludności Rosji, ale Białorusi. Po drugie, Rosja realizuje swoje pragnienie uczynienia konfliktu wielostronnym, a nawet globalnym, ostatecznie wciągając Białoruś w konfrontację z Zachodem. Po trzecie, Białoruś nadal szybko traci oznaki suwerenności państwowej. Obecność rosyjskiej broni strategicznej to nie wspólne zarządzanie nią, jak Łukaszenka publicznie fantazjował w swoim przemówieniu z 31 marca, ale zachowanie dożywotniej rosyjskiej obecności wojskowej na terytorium Białorusi z centrum kontroli w Moskwie.
Łukaszenka, mimo wieloletnich prób uniknięcia nadmiernego uzależnienia od Kremla, w wyniku okoliczności wojny rosyjsko-ukraińskiej stał się ostatecznie zakładnikiem reżimu Putina. O ile do niedawna zależność Białorusi od Rosji przypominała system patrinatu, o tyle obecnie jest to klasyczne lenno feudalne w najnowszych ujęciach. To zadecyduje o jego losie.
Łukaszenka przekroczył już punkt, z którego nie ma odwrotu w swojej promoskiewskiej polityce i militarnej antyukraińskiej i antyzachodniej retoryce. Wszystko będzie oczywiście zależało od wyniku wojny na Ukrainie. Jej całkowite zwycięstwo, a co za tym idzie klęska Rosji, położy kres istnieniu reżimu politycznego nieuznawanego prezydenta Łukaszenki. Maksimum, jakie można mu zagwarantować, to nietykalność osobista i złagodzenie kary kryminalnej, i to na wypadek, gdyby armia białoruska nie przystąpiła do wojny po stronie Rosji. W najlepszym wypadku starość czeka go w warunkach swoistej dożywotniej izolacji politycznej / wygnania, być może w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, a raczej w jednym z krajów afrykańskich, na przykład w ukochanym niedawno Zimbabwe. Myślę, że to nie przypadek, że Łukaszenka ma w swoim gabinecie duży globus do spotkań – wygodniej jest myśleć o kraju jego ostatniego pobytu w przerwach między audiencjami. Chociaż przebywanie w tym samym doku, powiedzmy w trybunale w Hadze, i dożywocie, byłoby sprawiedliwszym zakończeniem.
Inny scenariusz — koniec aktywnej fazy wojny bez ostatecznego rozstrzygnięcia kwestii zwycięzcy i przegranego — jest dla Łukaszenki scenariuszem znacznie korzystniejszym iw zasadzie optymalnym. Chyba nawet korzystniejsze niż prawdopodobne, ale nieosiągalne zwycięstwo Rosji. W przypadku tych ostatnich Aleksander Hryhorowycz nie ma też nic lepszego do roboty w sensie politycznym, niż sprawowanie formalnej funkcji wojewody obwodu białoruskiego, który w każdej chwili może zostać odwołany dekretem z Moskwy. Pod warunkiem spełnienia się scenariusza „ani pokoju, ani wojny” Łukaszenka, który zawsze jest dość sprytny w sensie politycznym, znów będzie mógł odczuć obecność „atutu” – potrzeby Zachodu w warunkach równoważenia wpływów osłabionego Kremla i wznowienia negocjacji w sprawie odejścia od stanowiska warunkowej neutralności politycznej, powrotu do polityki balansowania między stronami konfliktu. Na początku będzie miał tylko jedną prośbę – uznanie prawomocności jego rządów. Niewątpliwie przede wszystkim będzie zmuszony przychylić się do żądań Zachodu, by pozbyć się broni nuklearnej sprowadzanej z Rosji. W takim przypadku życie polityczne Łukaszenki będzie kontynuowane, choć jego władza będzie osłabiana przez coraz większą penetrację zachodnich wpływów liberalnych na Białoruś. Tu wiele będzie zależało od samych Białorusinów, ich gotowości do zerwania z dyktaturą, poparcia alternatywnego programu opozycji i wreszcie wejścia na drogę demokracji.
A kim jest białoruska opozycja? Kto może zastąpić Łukaszenkę?
Dziś, podobnie jak przez całe trzydzieści lat dyktatury na Białorusi, opozycja wciąż nie ma ani jednego ośrodka koordynacyjnego, ani jednego powszechnie uznawanego przywódcy. Biorąc pod uwagę wydarzenia 2020 r., największe szanse na takie przywództwo ma Switłana Tychanouska, ówczesna kandydatka na prezydenta i najpopularniejsza alternatywa dla Łukaszenki. Bezpośrednio po wyborach prezydenckich w sierpniu 2020 roku została zmuszona do opuszczenia kraju i osiedlenia się w Europie pod groźbą aresztowania. Jako prawowity kandydat na prezydenta, który nie uznał sfałszowanych wyników wyborów, Cichanouska stoi na czele Rady Koordynacyjnej (minirządu demokratycznej Białorusi) na uchodźstwie, a wobec nastrojów społecznych i nieuznawania przez większość świata zasadności rządów Łukaszenki, ma największe szanse stać się postacią jednoczącą i kolejnym prezydentem przyszłej demokratycznej Białorusi. 17 września 2020 r. Parlament Europejski uznał Radę Koordynacyjną za „tymczasową reprezentację narodu” Białorusi. Lider opozycji na Białorusi został niedawno skazany zaocznie na 15 lat więzienia.
Głównym problemem Tychanowskiej jest brak doświadczenia politycznego, stojącego za nią dużego zespołu i siły politycznej, ponieważ Switłana Georgiewna dość spontanicznie zgłosiła się jako kandydatka w wyborach 2020 r. „. Na Białorusi po prostu nie ma silnych partii opozycyjnych i to jest duży problem. Sprzeciw wobec reżimu Łukaszenki reprezentują także takie organizacje jak „Wolna Białoruś”, „Białoruska Chrześcijańska Demokracja”, „Białoruska Partia Socjaldemokratyczna (Zgromadzenie)” i inne, mniejsze stowarzyszenia, których poglądy dotyczą pewnych kwestii walki z reżimem i dalszy rozwój demokratycznej Białorusi często znacznie się różni. Ochotniczy „Pułk Kastusa Kalinowskiego”, utworzony z Białorusinów, którzy w większości opuścili ojczyznę w wyniku sprzeciwu, bierze udział w walkach wojny rosyjsko-ukraińskiej,
Niedojrzałość społeczeństwa obywatelskiego i polityczna dezorganizacja opozycji komplikują zadanie nie tylko obalenia reżimu Łukaszenki, ale także dalszego ustanowienia nowego demokratycznego reżimu na Białorusi, która jest zalana moskiewskimi agentami, prorosyjskimi kolaborantami, ideologicznymi zwolennikami i dobrze odżywionych sług reżimu Łukaszenki. Dlatego w każdym razie jakiejkolwiek osobie lub ruchowi opozycyjnemu, nawet przy odpowiednim wsparciu Zachodu, będzie bardzo trudno opanować sytuację na postłukaszenkowskiej Białorusi. Może minąć więcej niż rok politycznych niepokojów, kryzysów, radykalnych i niepopularnych reform społecznych.
Co powinien zrobić oficjalny Kijów w stosunkach z Mińskiem?
Relacje z reżimem Łukaszenki we władzach ukraińskich zostały nieodwracalnie nadszarpnięte i w żadnym z przedstawionych powyżej scenariuszy nie staną się tym, czym były przed 24 lutego 2022 r. Kryzys w stosunkach międzypaństwowych potęgowało skandaliczne i politycznie absurdalne przyjęcie przez Łukaszenkę tzw. przywódcy. „DRL” Puszylina w połowie kwietnia. Przywrócenie konstruktywnego dialogu z władzami kraju, który już de facto uznał aneksję Krymu, części Donbasu przez Rosję i publicznie propaguje rozwój kampanii zbrojnej przeciwko Ukrainie, nazywając swój rząd i naród faszystami, nie stanowi żadnego sens. Obecnie MSZ Ukrainy odwołał ambasadora Białorusi na dalsze konsultacje bez wyraźnej perspektywy powrotu, a ich ambasador opuścił Ukrainę w aferze w ubiegłym roku po ofensywie wojsk rosyjskich na Kijów. Oficjalne stosunki między państwami są bliskie zerwania, co zbliżyło je jak najbardziej do poziomu stosunków ukraińsko-rosyjskich. I to jest „zasługa” strony białoruskiej, która swoją polityką stwarza coraz większe zagrożenie dla bezpieczeństwa i suwerenności Ukrainy.
Białoruś jest z pewnością bardzo ważna z punktu widzenia kształtowania nowego systemu bezpieczeństwa w Europie i na świecie. Przede wszystkim jest to ważne dla Ukrainy jako jej najbliższego północnego sąsiada i wieloletniego partnera, z którym musimy codziennie pracować nad rozwojem stosunków. Dziś głównym zadaniem jest metodyczne, celowe przeciwdziałanie dyplomatyczne i gospodarcze (poprzez sankcje) oraz destabilizacja dyktatury Łukaszenki. W takich warunkach logiczne jest, że władze Ukrainy, które od ponad roku publicznie starają się nie prowokować Mińska, a nawet zwracają się do UE o niewprowadzanie dodatkowych sankcji wobec Białorusi, przez które szlak komunikacyjny do wymiany jeńców między Rosją a Ukrainą i stosunkami międzyludzkimi między krajami w ogóle, aby rozpocząć bardziej aktywną i otwartą pracę nad nawiązaniem kontaktów z politykami opozycji, przede wszystkim Switłaną Tychanouską jako najbardziej legalną i publiczną z nich. Konieczne jest zainicjowanie zaangażowania białoruskiej opozycji we wspólne fora polityczne na szczeblu międzynarodowym, np. w formacie „trójkąt lubelski plus Białoruś” czy wielostronny format współpracy z udziałem Ukrainy, Wielkiej Brytanii, Polski i krajach bałtyckich. Istotne jest zachęcanie do współpracy organizacji pozarządowych obu krajów. Łukaszenka już dokonał wyboru. Dlatego takie inicjatywy stworzą dodatkową presję na jego autorytarny reżim, przybliżając jego likwidację i wzmocnią jego osobistą delegitymizację zarówno na samej Białorusi, gdzie manifestuje się proukraiński ruch partyzancki, jak i poza nią.
Na początek należy przynajmniej opracować ogólną strategię polityki Ukrainy wobec demokratycznej Białorusi, aby jasno określić, z kim współpracujemy, na jakich warunkach i w jakich formatach, którą Białoruś jesteśmy gotowi widzieć i współpracować jako pełnoprawnym partnerem. Konieczność podjęcia takich kroków wynika ze zbliżającego się końca wojny, która zakończy się zwycięstwem Ukrainy. Musimy być gotowi do kształtowania aktywnej polityki zagranicznej w kierunku Białorusi bezpośrednio po wojnie jako integralnego elementu powojennego systemu bezpieczeństwa i nowej międzynarodowej roli Ukrainy w Europie. Zaproszenie Tychanouskiej do Kijowa na spotkanie z prezydent Ukrainy i wystąpienie w Radzie Najwyższej byłoby krokiem ryzykownym politycznie, ale bardzo mocnym. Musimy usłyszeć, czy demokratyczna Białoruś ma plan współpracy z Ukrainą. Nad tym również musimy wspólnie pracować, i to już dzisiaj.
Biuro redakcyjne