20 marca 2023 r. z kilkudniową wizytą państwową przybył do Moskwy prezydent Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping. Obiecujące wydarzenie w świecie polityki międzynarodowej wywołało szerokie dyskusje w mediach i kręgach eksperckich. Ktoś spodziewał się oficjalnego projektu „osi zła”, a ktoś – ostateczne przekształcenie Rosji w surowcowy dodatek, którego głównym właścicielem byłby Pekin.
Szczególnej pikanterii negocjacjom dodał nakaz aresztowania Prezydenta Federacji Rosyjskiej, o którym dzień wcześniej poinformował Międzynarodowy Trybunał Karny, w związku z tym wizyta „potężnego przyjaciela” była dla Kremla niezwykle potrzebna.
Rosjanie powitali chińskiego przywódcę z rozmachem: czerwony dywan, orkiestra wojskowa i wielokilometrowy konwój, który objął centrum stolicy. Wbrew swojemu zwyczajowemu protokołowi, Putin nie posadził Xi przy długim stole, jak to miało miejsce w przypadku zachodnich polityków. Po udanych negocjacjach Xi został zaproszony na kolację do Fasetowanej Komnaty Kremla.
Formalnym rezultatem negocjacji było podpisanie 14 dokumentów, z których większość ma na celu pogłębienie relacji gospodarczych między Chinami a Rosją. Nie obyło się jednak bez rozczarowań dla Moskwy. Tym samym agencja Bloomberg informuje, że Pekin odmówił podjęcia zobowiązań finansowych w celu wsparcia projektu Siła Syberii 2, zgodnie z którym Rosja jest gotowa zwiększyć dostawy ropy i gazu ziemnego do Chińskiej Republiki Ludowej. Powstaje całkiem ciekawa sytuacja. Chiny są gotowe kupować rosyjskie surowce z poważnymi rabatami, nie są jednak gotowe do inwestowania w projekt transportu ropy i gazu. A to są miliardy dolarów, których Moskwie już teraz brakuje, biorąc pod uwagę trudną sytuację gospodarczą w kraju.
Opinię europejską interesowało inne pytanie – czy Pekin dostarczy broń armii rosyjskiej? Obecnie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale Xi podkreślił „pokojową” pozycję Chin. Według niego Chiny nadal kierują się celami i zasadami Karty Narodów Zjednoczonych, zajmuje obiektywne i bezstronne stanowisko, aktywnie promuje pojednanie i wznowienie negocjacji między Ukrainą i Rosją.
Obie strony podkreśliły, że Chiny i Rosja, jako stali członkowie Rady Bezpieczeństwa ONZ, będą stanowczo bronić podstawowych norm stosunków międzynarodowych. A Putin nawet obiecał rozważyć chińską „inicjatywę pokojową” jako podstawę „rozwiązania konfliktu na Ukrainie”.
Prawdziwe, a nie publiczne wyniki porozumień między dwoma autorytarnymi reżimami staną się jasne później. I na razie możemy stwierdzić, że Rosja uznała swoją wasalską pozycję. Co więcej, rosyjscy propagandyści zaczęli przekonywać ludność, dlaczego bycie sługą Pekinu to dobry pomysł.
Na przykład przedstawiciele skrzydła imperialnego Dimitrij Olszański i Jehor Chołmogorow opublikowali dość ciekawy tekst, którego istota sprowadza się do tego, że skoro Rosja jest słaba i nie może samodzielnie zabezpieczyć swoich interesów, i jeśli nie chce utrzymywać żadnych relacji z USA, wtedy pozostaje jej tylko położyć się pod Chiny.
„Dlaczego Rosja w XXI wieku miałaby być wasalem Chin, a nie USA. Chiny, w przeciwieństwie do Ameryki, domaga ją się naszych zasobów, ale nie naszej tożsamości. Nie obchodzi ich, co myślimy o płci i traumie, feminizmie i LGBT, o rosyjskości i ukraińskości, o prawosławiu moskiewskim i greckim, o ateizmie i uniatyzmie, o aktywizmie i wukizmie. Chińczycy nie są zaangażowani w pracę misyjną i zmianę tożsamości innej osoby” – czytamy w poście.
Nieco później tezę tę podchwycili inni kremlowscy propagandyści.
„Faktem jest, że Rosja, która weszła w XXI wiek niekonkurencyjna w branżach zaawansowanych technologii (to też należy uznać), nie ma niezależnej wagi na arenie politycznej, aby bezpośrednio stawić czoła Stanom Zjednoczonym. A nasz wybór jest właściwie niewielki. Skierować się albo na Zachód, albo na Wschód”, – pisze Maria Degteriova, wyjaśniając, że Federacja Rosyjska po prostu nie ma innego wyjścia, jak tylko dołączyć do Chin.
W każdym razie kolektywny Zachód i Ukraina nie powinny się rozluźniać, ponieważ przyjaźń tyranów nigdy nie zakończyła się niczym dobrym dla ludzkości.
Filip Wujek